Aktualności

Nie wypiliśmy tej kawy

Kawa u Księdza Profesora Jana Kantego Pytla zawsze łączyła się z ciekawą rozmową i pozostawała długo w pamięci dzięki osobowości gospodarza. Termin wizyty zawsze uzgadnialiśmy wcześniej, bo Ksiądz Profesor wprawdzie od dawna posiadał status emeryta, ale pozostawał stale aktywny, był rozchwytywany przez licznych przyjaciół, znajomych, byłych i aktualnych doktorantów a nade wszystko przez parafian kościoła p.w. św. Jana Kantego, na narożniku Grunwaldzkiej i Grochowskiej, dokąd bez względu na stan swojego zdrowia i pogodę, pieszo pokonywał trasę ze swojego mieszkania przy Skarbka. Ostatniego lata, kiedy w mojej parafii podczas wakacji nie było Mszy św. o godzinie ósmej rano, jechałem do św. Jana Kantego, gdzie Ksiądz Profesor w kilku zdaniach wypowiedzianych swoim charakterystycznym, wielkim głosem, zostawiał słuchaczom do rozpamiętywania na cały dzień myśli, których nie był w stanie zagłuszyć zgiełk i bełkot otaczającego nas świata. Po takiej Mszy św. odwoziłem mojego promotora do domu, chyba, że wybierał się na zakupy, bo zawsze lubił być samodzielny. Od czasu do czasu z jego strony padało zaproszenie, abyśmy umówili się „na kawę”, czyli na przedpołudniową wizytę u niego połączoną z degustacją wspaniałych ciast czy tortów o niepowtarzalnym smaku, w które nie zawsze wiadomo skąd się zaopatrywał. Czasem dołączała do nas ongiś moja koleżanka ze studiów teologicznych, dzisiaj już pani profesor dr Ewa Krawiecka. Umawialiśmy się przed bramą na Skarbka i dzwoniliśmy razem, że by go nie fatygować dwukrotnym otwieraniem drzwi. Mimo ukończonych dziewięćdziesięciu lat był nazwyczaj sprawny umysłowo. Jego ostatnia pasją życiową było Pisarstwo (przez duże „P”). Pracowicie spieszył się, wiedząc, że zbyt wiele ma do powiedzenia w zbyt krótkim już czasie. Ale zdążył. „Chodzę za Tobą, Chryste – medytacje dla wszystkich na każdy dzień roku” ukazały się i umówiliśmy się na kawę. Żył tą książką, pięknie wydaną przez Pallottinum , w twardej oprawie, z ilustracjami Piotra Stachiewicza. Trzysta sześćdziesiąt pięć rozważań, a dla każdego z nich najważniejszy jest Bóg, dający o sobie znać w różnych aspektach rzeczywistości, której odbicie, zwłaszcza w literaturze, dostrzegał z sobie tylko właściwą eksperiencją. W parę dni później, kiedy czekałem na Księdza profesora przed kościołem, podeszła do mnie znana mi z widzenia parafianka i powiedziała, że dzisiaj widziała, jak ledwie szedł na Mszę. Obawiała się, że się przewróci i nie dojdzie. Cóż można było zrobić? Retoryczne pytanie. Nie wyobrażał sobie, że można wstać rano i nie celebrować Mszy Świętej.
Parę tygodni później postanowiliśmy, że w najbliższym czasie znowu wypijemy kawę. Do spotkania nie doszło.
Żegnałem Księdza Profesora w jego rodzinnym Budzyniu wraz z około tysiącem innych, którym był bliski. Może bardziej, może trochę mniej, niż mnie.
Chrystus podstępnie nagabywany przez saduceuszów, wyjaśnił im, że po zmartwychwstaniu ludzie ani żenić, ani wydawać się za mąż nie będą, tylko będą jako aniołowie w niebie. W ten sposób dał im do zrozumienia, że nasze, ludzkie wyobrażenia o formie przyszłej egzystencji są bardzo przyziemne i dalekie od rzeczywistości. Nie wiem, czy w Nowym Jeruzalem, oczywiście, jeżeli sądzone mi jest tam trafić, znajomi mogą się spotkać, aby wypić kawę, ale bardzo bym chciał, Drogi Księże Profesorze.
Adam Mazurek

Możliwość komentowania Nie wypiliśmy tej kawy została wyłączona